W kolarstwie bardzo dużo emocji budzi prędkość. Dziś wyjaśnię z czego ona wynika. Jak jeździ peleton, jakie błędy sporo z nas popełnia oraz jak proste jest utrzymywanie bardzo wysokich prędkości przy niewielkim fizycznym wysiłku.

To wideo idealnie moim zdaniem obrazuje potęgę peletonu. Spójrzcie na prędkość i tętno. Przede mną w ramach bydgoskiego Prawie.PRO Touru 15 osobowy coffee ride bez jakiejkolwiek napinki. Teren równy, brak wiatru, na czele 4 mocniejsze osoby, które wprawiają całą resztę w ruch z prędkością 38-40 km/h. Tutaj aby się utrzymać nawet nie muszę się bardzo mocno skupiać na utrzymywaniu koła na milimetry. Magia?

Nie, to czysta fizyka. Kolarz walczy z 3 oporami. Po pierwsze grawitacją i własną wagą, ale górska jazda to kompletnie inny rozdział kolarstwa, po drugie z oporem aerodynamicznym, potem długo, długo nic i na końcu jest tarcie.
Dzisiaj skupiamy się wyłącznie na powietrzu. Czymś czego nie widać. Tymczasem przemieszczamy się wśród bilionów cząstek i aby sobie to uświadomić wystarczy podczas jazdy samochodem otworzyć okno i wystawić otwartą dłoń. To co poczujesz to właśnie opór stawiany przez te cząsteczki.

A teraz wyobraź sobie, że robisz to samo, ale mając przed autem ogromną ciężarówkę, której jedziesz schowany na zderzaku. Taki TIR daje tak zwany cień aerodynamiczny. Peleton także może być taką ciężarówką. Wystarczy odpowiednia liczba gęsto, szczelnie jadących kolarzy.

Słowo szczelnie jest moim zdaniem warte podkreślenia. To inaczej jazda na zderzaku, czyli na kole. Czasem by schować się za kimś wystarczy metr w większej grupie. A niekiedy gdy jedziesz sam za kimś chudym, by schować się w cieniu, inaczej – doświadczyć draftu konieczne będzie mniej niż pół metra.

I to jest największa trudność, zwłaszcza będąc blisko czoła i/lub przy naprawdę przy dużych prędkościach – stałe utrzymywanie bardzo niewielkiego dystansu od innych. Początkowo działa instynkt samozachowawczy. Nasza głowa nam nie pozwala na to, aby jechać tak blisko drugiego kolarza. Po drugie to wymaga stałej koncentracji, zwłaszcza u mniej doświadczonych. To u każdego przychodzi z czasem. Dlatego nie ma się co dziwić, że podczas pierwszego wypadu z ziomkiem, ziomalką czy większą grupą będziesz czuć się dyskomfortowo i zrywać się z tak zwanego koła na zmianę spawając, czyli próbując doganiać tych, którzy Ci odeszli. To ciągłe odpadanie i spawanie kosztuje bardzo dużo energii. Początkujący zmuszany jest do wchodzenia w strefy beztlenowe oraz wysiłek jakiego wcześniej mógł nie doświadczać. Stąd po kilkunastu kilometrach pojawia się tak zwana bomba, czyli nagły spadek energii wynikający ze spadku cukru.

Drugim problemem przez który można odpaść z koła są zakręty. Jeśli nie potrafimy ich pokonywać odpowiednio szybko nawet będąc sami to co dopiero w grupie. Pojawia się strach do kwadratu. Po pierwsze wynikający z niewielkich odległości pomiędzy zawodnikami a po drugie z samego faktu szybkiej jazdy po winklach. O tym też nagrałem odcinek i wierzę, że choć nieco teorii jest w stanie pomóc w poprawieniu własnej techniki.
Do tego jeszcze dochodzi doświadczenie. Widząc zbliżający się zakręt można próbować przewidzieć zachowanie się innych kolarzy. Pewnie niektórzy nieco przyhamują, zmienią nieco tor, wejdą i wyjdą szeroko a zaraz za szczytem zakrętu dołożą na chwilę do pieca aby wyrównać prędkość. Tutaj niesamowicie trzeba się pilnować, nie bać się, próbować. Ja gwarantuję Wam, że sam nie jestem mistrzem pokonywania zakrętów w dużej grupie.

Kolejne zagrożenie to tak zwane hopki i zmarszczki. Takie niewielkie przewyższenia na trasie. Niekiedy zdarzy się, że przód dociśnie, spadnie prędkość i zysk aerodynamiczny za to pojawi się chwilowa walka z własną masą. Im większe nachylenie tym więcej musimy pracować sami. Fajnie jest to trenować, po to warto jest ćwiczyć sprinty na stojąco, kręcenie w wysokich strefach tętna. Tym bardziej, że zaraz pojawi się zjazd na którym grupa nie będzie lecieć już 40 km/h tylko 55. To może przerażać i wtedy pomimo mocy w nogach zerwiemy się. A jak będzie z górki i do tego ostry zakręt? Często na trasie pojawia się kumulacja wyzwań.

To wszystko sprawia, że jazda na kole, albo wprost – w peletonie wygląda na łatwą, ale tylko w telewizji. Strasznie skupiamy się na sprzęcie albo jakiś innych pierdołach zapominając o umiejętnościach. Profesjonalistów należy docenić także za to jak mają opanowaną technikę i w jak skrajnie trudnych warunkach muszą trzymać się razem. Ja tego nie doceniałem do czasu aż sam nie wystartowałem w wyścigu kolarskim. Kompletnie musiałem przewartościować sobie wszystko w głowie.

Innym zagrożeniem będzie jeszcze źle obierany tor jazdy. Ustawianie się zamiast na kole to obok koła robiąc tak zwaną nakładkę. Bardzo często się z tym spotykam. Chcąc jechać na kole bardzo trzeba uważać, aby swoim kołem nie wyprzedzać koła osoby przed nami. Jeden podmuch wiatru, zmiana toru jazdy i zawodnik poprzedzający nas i siebie wyśle do krainy szlifu. Jazda za kimś obok, po przekątnej tak. Jazda na wachlarzu podczas bocznego wiatru tak. Wyprzedzanie swoim kołem innego koła zdecydowanie nie.

Chcąc zadbać o bezpieczeństwo i komfort innych, najczęściej za nami pamiętaj też, aby nie jechać zbyt blisko krawędzi jezdni. Wiem, możemy MY czuć się bezpieczniej, możemy też mylić zapis w ustawie o ruchu drogowym o obowiązku jazdy skrajem od jazdy możliwie blisko skraju jezdni. Jazda zbyt blisko krawężnika po pierwsze – nie daje pola manewru osobom za nami na przykład przy okazji omijania przeszkody. W razie podmuchu wiatru stwarza ryzyko wpadniecia do rowu, w studzienkę lub na krawężnik. Po wtóre – prowokujesz kierowców do wyprzedzania na trzeciego bez zmiany pasa ruchu.
Dobrą praktyką moim zdaniem jest jechać śladem prawej opony samochodów. To jest te pół metra, może metr. Nikt nam nie da za to mandatu.

Następny punkt to znaki. Dlaczego o tym wspominam dopiero teraz. Bo o tym mówią wszyscy. Ja sam nagrałem z 3 filmy, wydaje mi się to zrozumiałe, choć nie wszyscy się stosują do tego zalecenia. Zazwyczaj egoiści. Zobacz ten film na którym pokazuję jak to działa a przy tej okazji pewna uwaga. Nie oczekuj, że na wyścigu kolarskim wszyscy będą przekazywać znaki. Lecąc pełną petardą nie ma na to czasu i często miejsca. I sugestia numer dwa – jeśli nie wiesz jak coś pokazać, albo aktualnie nie możesz, wówczas po prostu krzycz „uwaga”. A jeśli już coś pokazujesz ręką to pokaż to tak, aby inni mieli szansę to zobaczyć. Ostatnio widziałem coś takiego – pokazywanie dziur w jezdni bez zdejmowania kierownicy z ręki.

Chcąc być dobrym kolegom, koleżankom – przekazuj znaki dalej będąc akurat nie na czele tylko w środku peletonu. To nie tylko bezpieczeństwo, ale także komfort jazdy i budowanie zaufania do siebie jako kolarza w grupie. Nie być tylko pijawką.

Hamowanie w peletonie to temat rzeka. Najprościej jest powiedzieć, że jazda na kole to nieodpowiedzialność i głupota, albo, że kto najeżdża na innego ten winny. W świetle prawa tak. To wszystko racja. Niekiedy są takie sytuacje, że odruchowo mocno hamujemy, albo nie ma wyjścia. Jednak podczas jazdy na kole bardzo wazna jest płynność. Nie zmieniaj prędkości bez dania znaku osobom za Tobą. Przewiduj. Wstając w korbach też uprzedź, bo Twoje koło na moment cofnie się o kilka centymetrów. Niekiedy puszczenie korby nie zmieni Twojej prędkości, ale na wietrze lub pod lekką górkę przerwa w pedałowaniu nawet na sekundę będzie zaskoczeniem dla innych. Niekiedy lepszym bedzie omijać niż hamować
Płynność to także oszczędność energii. Szarpanie sprawia, że jazda jest mniej przyjemna i zwiększa szanse rozerwania peletonu.

Z tym związany jest kolejny punkt. Nie przejmowałbym szarpiącymi osobami w peletonie. Nie raz spotkałem się z tym, że ktoś próbuje naciągać całą resztę chcąc pokazać na czole jaki jest mocny. Nie mam nic przeciwko, tylko czym innym będzie poprawienie tempa o 2,3,5 km/h a czym innym wyjście na zmianę i walenie sprintu na pałę tak, aby wszystkich porozrywać. To po prostu wprowadza chaos, rozwala ten nasz szczelny peleton i przez moment każdy musi jechać sam nim znów dojdzie do przegrupowania. To jest normalne na zawodach, albo na ustawkach typu tempo no drop jako strategia na zmęczenie konkurentów, ale co innego na coffee ride, gdzie grupa jedzie spokojnie równym tempem do czasu aż ktoś nie zacznie się napinać.

Ja w takich sytuacjach odpuszczam. Jadę swoje. Tym bardziej jeśli jeszcze dużo kilometrów przed nami. Szkoda mi energii. Szarpak po czasie jak zobaczy, że nikt go nie goni odpuści i wróci do peletonu bogatszy o satysfakcję, że został na swojej zmianie liderem coffee ride.

A propos zmian. Podstawą tempa jest rotacja kolarzy na czele. Ktoś musi być tym, który tworzy ten drafting, cień aerodynamiczny.
W zawodowym peletonie to tak zwani żołnierze – gregario – dbający o oszczędność energii liderów. W amatorskim peletonie tymczasem mile jest widziane takie same zaangażowanie u wszystkich. Takie same oznacza wprost proporcjonalne do poziomu wytrenowania. Wejdź czasem na zmianę, pomóż innym, gdy będziesz musiał odpocząć schowaj się. Każdy doceni Twoje starania, no może prócz wspomianych już napinaczy, którym zawsze wolno, bo w końcu są elitą na swoim osiedlu.
Peleton jest tym szybszy, im więcej zmian. Czasem są one kolejno, kiedy czoło przechodzi na sam tył co określony czas, niekiedy bardziej spontaniczne.
Wchodząc na zmianę pamiętaj, aby nie robić tego zbyt nerwowo. Początkowo trzymaj tempo bardzo zbliżone do obecnego. Dzięki temu po Twoim wejściu na front nikt nie będzie musiał Cię doganiać albo hamować powodując nerwowość za Tobą. Tak samo schodząc ze zmiany – zmień tempo dopiero po zjechaniu na bok grupy.

I na koniec też ważna rada. Jeśli się boisz, mów, że się boisz. Gdy nie masz chwilowo sił, mów, że nie masz sił. Gdy brak Ci umiejętności, mów, że prosisz o pomoc. Zdecydowana większość kolarzy to super fajni, empatyczni i pomocni ludzie. Promil to nadęte bufony czerpiące radość z tego jak komuś nie idzie. Każdy kiedyś zaczynał. Każdy, ja też ma słabe punkty, albo braki.

Ja wiem, że ta ilość informacji może przerażać. Jednak wracając do pytania zadanego w petitum – tak, da się jechać 40 km/h bez wysiłku. Jednak to wymaga odpowiednich warunków, nieco doświadczenia i oswojenia z peletonem. To co najbardziej bedzie nam przeszkadzać w osiąganiu takich prędkości w grupie to brak wiary w samego siebie. Poczucie bycia gorszym.

Prawie.PRO Made in Poland

-11%
Koniec serii
(4) 329,99 

Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 329,99 

?
Drugi 11% taniej
(8) 38,59 
?
PRO
(34) 395,59 
?
Druga para -9%
Druga para -9%
(19) 319,99 
?
-17%
Druga para -9%
(2) 49,99 

Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 49,99 

?

YouTube Prawie.PROWszystie filmy

Poznaj kolekcję Prawie.PRO

Przeczytaj również:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *