Mnóstwo mówi się o pokonywaniu podjazdów a nic o zjazdach, które bywają trudniejsze od wspinaczki. Znam mnóstwo takich miejsc w Polsce i Europie. Jak się do tego przygotować? Co musisz wiedzieć aby się nie bać. Aby nie tracić czasu do grupy. 

Teoria pomaga poprawić praktykę. Bo u podstaw panicznego lęku są bardzo proste błędy albo zasłyszane głupoty. Spisałem to wszystko w punktach.

  1. Po pierwsze to hamowanie. Boisz się, więc cały czas panicznie trzymasz ręce na klamkach. Tak niekiedy trzeba – przykład – Przehyba w Małopolsce. Idealne 9 km na których można zagotować cały układ słuchając porad o hamowaniu na zjazdach tyłem. Albo samym przodem. Więc nie dość, że się boisz to jeszcze z całych sił dociskasz jeden hamulec i tak trzymasz przez 15 minut. Nie mam też pojęcia skąd się biorą te wszystkie głupoty na temat przemiennego hamowania. Albo tylko przodem albo tyłem. Słyszę to od dziecka do dziś.

    Szosa to oba hamulce w 99 procentach przypadków. Rozkładasz przyczepność na obie opony. Różkladasz obciążenie cieplne na dwa hamulce. Używanie jednego układu sprawia, że bardzo łatwo jest go zagotować. Zagotować czyli wyłączyć całkowite z eksploatacji. Często z tego powodu dochodzi do wykrzywienia Tarcz. Naocznie byłem świadkiem przeciążenia układu hamulcowego do tego stopnia że doszło do rozerwania opony na skutek przegrzania obręczy, dętki oraz niekontrolowanego wzrostu ciśnienia w kole.

    Niekiedy sztuką jest także znajdowania takich fragmentów na których choć na chwilkę możemy dać hamulcom odpocząć. Tym bardziej jeśli jeśli mamy troszkę więcej kilogramów.

    Z drugiej bywają takie zjazdy na których nie można odpuścić klamki nawet na sekundy, bo wystrzelimy jak pocisk. I tego należy pilnować. Bo strach plus niekontrolowany wzrost prędkości może skończyć się panicznie mocnym wciśnięciem hamulców, zablokowaniem koła i glebą. To najczęstsza przyczyna upadków na zjazdach która wynika z punktu drugiego. Zaraz do niego przejdziemy, wcześniej tylko wspomnę, że prawidłowa technika hamowania, brak szarpania hamulcami na winklach, stosowanie obu układów nawet przez wiele km stromizny jest bezpieczne.

  2. Boisz się zjazdów, bo masz nieprawidłową technikę pokonywania zakrętów.  O tym zrobiłem cały duży odcinek i zachęcam do jego obejrzenia. Poznanie teorii bardzo pomaga w opanowaniu lęku i stresu.

    Pierwszy z nich to zbyt bliskie patrzenie. Oczy dalej. Patrz gdzie chcesz jechać a nie pod koło. Wyglądaj zakrętów. Wchodź w nie możliwie szeroko zmniejszając ich kąt. Wychodź szeroko. Dziel każdy zakręt na 3 etapy. Wejście, jego szczyt i wyjście.

    Staraj się przed zakrętem osiągnąć już docelową prędkość wejścia. Ogranicz siłę hamowania w łuku. A na pewno nie podejmuj żadnych panicznych ruchów. Pracuj ciałem. Rozluźnij barki.

    Myślę, że obejrzenie tego odcinka bardzo pomoże zrozumieć pewne detale, których stopniowe wdrażanie ograniczy strach a potem wpłynie na naszą prędkość zjazdową. Potwora najlepiej zrozumieć by pokonać.

  3. Lęk to także zabetonowanie zawodnika na rowerze. Boję się, więc nie zmieniam swojej pozycji na maszynie. Wiele osób wówczas blokuje ręce w łokciach zamiast je ugiąć. Przez to zaczynają drętwieć dłonie na klamkach i hamulcach. A w razie dziury zapraszamy łokcie do gipsu. Ugnij łokcie, rozluźnij ramiona. Pochyl nieco głowę i patrz do przodu. Skup się na tym i co minutę siebie pytaj o to czy jesteś rozluźniony czy zabetonowany.
    Dzięki temu także obniżasz środek ciężkości. Kolejnym krokiem będzie przesunięcie tyłka na siodełku nieco do tyłu. To poprawi na zjeździe rozkład i również poprawi zachowanie roweru w zakrętach.
    Po czasie odkryjesz także, że w dolnym chwycie też się super zjeżdża. Bo mamy lepszą dźwignię na hamulcach. Bo ciężka głowa znajduje się o wiele niżej nad asfaltem.
    Potem okazuje się, że zakręt nie jest taki straszny. Rower jakoś łatwiej się układa w łuku. Boczny wiatr za zakrętem mniej wybija z toru jazdy.
    A jak jeszcze przed zakrętem wyciągniesz kolano w kierunku szczytu zakrętu to jesteś prawie jak profesjonalista, który wie jak współpracować z prawami fizyki, aby te działały na korzyść kolarza.
  4. Numer cztery to ubranie. Po różnych przejściach mam prostą zasadę. Na wszystkie zjazdy zabieram że sobą jakaś dodatkową warstwę. To może być schowana do kieszeni kurteczka, rękawki, kamizelka. Cokolwiek. Naprawdę nie pożałujesz, że wieziesz to ze sobą. Dlaczego? Bo na podjeździe będziesz jechać wolno i mocno. Spocisz się. Będzie gorąco. Na szczycie z kolei temperatura otoczenia spadnie. Ty jesteś spocony i właśnie zaczynasz przykładowo 20 minutowy zjazd. 40 km/h bez pedałowania. No jest mało przyjemnie. W takich warunkach jeszcze mocniej hamujesz. Bo po prostu zimno.
    W skrajnych przypadkach jak ja walczysz wręcz o przetrwanie. Modlisz się, by podjazd się skończył a zaczęła na nowo wspinaczka. Dlatego sprawdzaj prognozy, zakładaj na szczycie mocny spadek temperatury oraz minimum jedną dodatkowa warstwę. Bez względu na porę roku oraz region. Nawet jak na dole są 34 stopnie.
  5. Punkt piąty to wiatr na zjeździe. Góry to często odkryte zbocza i nagłe podmuchy. Najgroźniejsze są te boczne. Zjazdy to często liczne nawroty na trasie. Na każdym z nich zmienia się wiatr. Dlatego zawsze bądź przygotowany, że za zakrętem dostaniesz wiatrem pod koło. Stąd tak ważny jest tor jazdy. Tutaj naprawdę warto się oduczyć kurczowego trzymania skraju asfaltu. Musisz mieć ten metr zapasu. Znowu tutaj przyda się świeżo nabyta wiedza o ugiętych łokciach, niskim pozycjonowaniu głowy a czasem wspieranie się dolnym chwytem. Im bardziej jesteś skulony, tym wiatr mniej przeszkadza.
    Warto też wiedziec o tym, że w takich sytuacjach koła z wysokim stożkiem nie pomagają. U mnie stozek 55 to taka granica. Serio. Kupowałem swoje koła mieszkając w Warszawie. Teraz będąc na południu są chwile, że żałuję. Analogicznie sprawa się ma  w przypadku bardzo aerodynamicznych ram. Które świetnie tną powietrze, ale niestety nie te płynące z boku.
  6. Unikanie zjazdów nie rozwiąże problemu. Ja zawsze byłem najwolniejszy. Nawet jak byłem motocyklistą. Miałem mnóstwo blokad. Ale one wynikały po pierwsze z braku przygotowania merytorycznego, a po drugie praktyki. Jako mieszkaniec Warszawy miałem potworny dług techniczny. Jazdę po zakrętach i na zjazdach trzeba trenować. Tego nie znajduje się w chipsach. I tak jak każdy trening musi pojawić się ból. Przełamywanie się boli. Zaufanie swoim oponom boli. Odkrycie, że guma może pracować też pod kątem poprzedzone jest sporym dyskomfortem psychicznym. Tak samo jak ciężkie będzie nabranie dystansu do słów osób, które przerysowują problem, albo nas straszą, że na tym zjeździe już strasznie dużo osób leżało. Zawsze jedź swoje i skup się na technice. Jeździj wolno, ale poprawnie technicznie, bez presji na tempo. Po jakimś czasie doskonalenia techniki zauważysz, że wiele zjazdów pokonujesz szybciej. Mniej hamujesz, albo wręcz dokręcasz. Podświadomie w głowie jeszcze przed zakrętem zajmujesz dobrą pozycje na rowerze i obierasz najbardziej optymalny tor. Wyglądasz zagrożeń dużo wcześniej, bo patrzysz tam gdzie chcesz jechać, a nie tam gdzie jedziesz. Po jakimś czasie cały czas w głowie dzielisz winkle na trzy części – wejście – Apex – wyjście. Wreszcie sprawia Ci to radość, bo praktyka czyni mistrza. Poznawanie i oswajanie potwora sprawia, że ten nie jest taki straszny jak wszyscy mówią. Okazuje się też, że nie boisz się wywrotki, tylko wstydu i to on najbardziej Cię spowalnia. Lęk przed byciem ocenionym jako ten gorszy. 

Prawie.PRO Made in Poland

Druga para -9%
(61) 49,99 
?
(16) 399,59 
?
(46) 389,99 
?
(5) 95,99 
?
(18) 149,00 
?
(63) 399,59 
?
(1) 399,59 
?
(12) 89,99 
?
-15%
Ostatnie sztuki
(47) Pierwotna cena wynosiła: 349,99 zł.Aktualna cena wynosi: 299,00 zł.

Najniższa cena z 30 dni: 219,00 

?
(7) 639,99 
?
(8) 399,59 
?
(9) 0,00 
?

YouTube Prawie.PROWszystie filmy

Przeczytaj również: