Zapraszam do mojego wideo, w którym będzie o motywacji i o tym, że wszystko wygląda inaczej z pozycji siodełka.
Na jesieni zdecydowanie motywacja spada. To wina pogody. Wszyscy robimy się tacy nieco „pluszowi”. Tymczasem trzeba zrzucić „skorupę” lenistwa by odkryć, że w rezultacie mamy w sobie ukryty w dziś potencjał. Możemy nawet bić rekordy!
Dziś nie miałem w planach jazdy. Jednak znów zadzwonił telefon i padła propozycja wcześniejszego urwania się z pracy, tym bardziej, że temperatura wygląda dość korzystnie.
Jeśli to wideo było dla Ciebie przydatne i chcesz wesprzeć moją działalność, to zapraszam do mojego sklepu: https://www.prawie.pro na mój Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/ lub Facebook: https://www.facebook.com/leszekprawiepro/ a także do zakupu mojej książki: https://www.empik.com/prawie-pro-wygraj-siebie-lech-sledzinski,p1320924407,ksiazka-p
Jak tylko dojechałem do domu to z 15 kresek zrobiło się nagle 9. Dlatego dzisiaj dwie warstwy plus Buffka dla ochrony szyi. Bez względu na porę dnia nie można też zapominać o ochronie oczu. Przyznam Wam, że mój kolarski kryzys trwa nadal. Dzisiaj czuje się wyciągany na siłę. Mentalnie się nastawiłem na to, że nie będę jeździć. Jednak jestem mało asertywny w relacjach koleżeńskich. Czekam na kumpla, poświęcam minutę na doregulowanie tylnej przerzutki, bo na niektórych biegach napęd trochę głośno pracuje.
Jest 20, jest i Paweł, który od razu na wstępie mi mówi, że rekordów dziś nie będziemy bić. Po krótkiej rozgrzewce jednak zmienił zdanie. Tak jest zawsze i o tym mówiłem też Wam wczoraj – w momencie kiedy człowiek się zmusi i w końcu wsiądzie na rower diametralnie zmienia się nasze nastawienie i samopoczucie. Wraca wigor i uśmiech na dziubie.
Wylatujemy z Konstancina i znów pokonujemy ten sam 52 kilometrowy segment kontrolny. Pamiętamy o zmianach, bo tylko w taki sposób możemy jechać po pierwsze nieco interwałowo, a po drugie finalnie wykręcić lepszy czas. W tym momencie największym wrogiem jest chłód, a tak naprawdę bardzo zmienna temperatura. W mieścinach jest około 11 stopni, a poza zabudowanym 8. Komfort termiczny osiągnąłem dopiero wraz z pierwszą hopką o nachyleniu 7%.
Przelatujemy przez Górę Kalwarię i niestety tutaj łapią nas światła, a czas leci. Mało tego, w międzyczasie zgubiłem Pawła. Ja zawsze mam katastroficzne myśli, że coś mu się stało. Na szczęście okazało się, że tylko stracił przednią lampkę i musiał się na chwilę zatrzymać. Ehhh, będzie trzeba nadrobić stracony czas.
Dużo jest pytań o sens skupiania się na liczbach. Jedni mają radość z samej jazdy, inni z cyferek. Mnie kręci jazda typowo treningowa, rywalizacja ze samym sobą. Mogę się cieszyć z najmniejszych nawet postępów. Tak samo jest nawet jak jadę z kimś. Mamy swój prywatny segment, a mnóstwo satysfakcji daje nam poprawianie na nim czasu.
Tak dotarliśmy do połowy dystansu. Jest 26 kilometrów i pora podkręcić tempo powrotne. Znów docieramy do Góry Kalwarii a średnia wciąż się poprawia. Jest dużo lepiej, niż ostatnio.
Po drodze jest jednak jedna 7 procentowa hopka przez którą po prostu trzeba przelecieć bez łapania zadyszki. Po prostu trzeba się tutaj rozpędzić, potem stanąć na pedałach i dokręcić ostatnie 200 metrów na szczyt.
Udało się, jesteśmy dalej w planowanym czasie. 53 kilometry w 1.31 h. Jest lepiej, niż wczoraj, mimo, że nic nie zapowiadało dzisiaj lepszej formy. Subiektywnie przed wejściem na rower czułem się dużo słabszy, bardziej zmarnowany i bez motywacji. Dlatego powrócę do ostatniego stwierdzenia – im bardziej Ci się nie chce, tym bardziej powinieneś. Smutki i troski miną wraz z pierwszymi kilometrami.
Szczegóły całego treningu znajdziecie na Strava.
Dużo więcej w wideo, do którego obejrzenia serdecznie zapraszam.
Im bardziej się nie chce, tym bardziej powinieneś? Ryzykowna teza. Zwłaszcza w obliczu faktu, że forma de facto rośnie właśnie wtedy kiedy odpoczywamy. Na nic mocne treningi jeśli nie będzie regeneracji a jak organizm nie chce to najczęściej jest niewystarczająco zregenerowany. Kwestię spalania się na interwałach w październiku, który powinien być spędzony na luzowaniu nogi i łapaniu świeżości przed zimowym okresem przygotowawczym pozostawię bez komentarza. Ale z tego co piszesz, jeździsz typowo treningowo dopiero od niedawna, po paru sezonach wyciągniesz wnioski. Więcej mocniej nie zawsze znaczy lepiej.