Dzisiaj przemawiam do Was z domowej izolacji. Postanowiłem mimo to nie odpuszczać i zrobić być może pożyteczne porównanie odpowiadając na Wasze pytania dotyczące moich dwóch rowerów. Jeden i drugi niby szosa. Jeden i drugi na cienkich kołach. Jednak tutaj podobieństwa się kończą.

Mój czerwony Kross dzielnie mi służył i będzie służyć. Zawsze wtedy kiedy nie jadę sam, albo mam zamiar śmigać po górach. Albo krążyć gdzieś kompletnie bez celu. To typowy rower szosowy bez jakichkolwiek udziwnień. No może poza kołami 75 mm, które jednak czasem zastępuje nieco niższymi. Mały stożek zabieram na górskie wyjazdy. Są trochę lżejsze i łatwiejsze w obyciu na zjazdach i wietrze.

W góry jednak kompletnie nie nadaje się mój drugi rower. W sumie to on nie nadaje się też na jakiekolwiek ustawki, chyba, że jechałbym cały czas pierwszy i nie dotykał w ogóle aerobarów na których kompletnie nie mam dostępu do klamek. W sumie od tego możemy zacząć.

W rowerze do jazdy na czas, czyli time trial, czyli TT nie ma klamkomanetek. Są manetki i klamki. Biegami steruje się z aerobarów, inaczej lemondek, inaczej modlitewnika. Hamuje się z kolei klamkami na kierownicy. Czas potrzebny na zmianę pozycji z aerodynamicznej do zwykłej i rozpoczęcie hamowania to lata świetlne. Dlatego tak niebezpieczny jest to rower na jakichkolwiek ustawkach.

Na takim rowerze bez wątpienia dużo gorzej się skręca. Często na mocniejszych winklach trzeba znów zmieniać pozycje. Wcześniej przewidywać konieczność hamowania.

Kolejny problem to oczywiście wiatr. W pozycji time attack trzeba być mega ostrożnym, tym bardziej na wyższych stożkach. Bardzo łatwo jest przypadkowo zmienić tor jazdy i zmienić asfalt na rów. Ja czuję się jeszcze mało pewnie dlatego ciężko mi się tak naprawdę rozluźnić na rowerze do jazdy na czas. Jednak im więcej czasu będę na nim spędzać tym będzie lepiej.

No dobra, ale czym jeszcze różni się ten niebieski rower od szosy? Na pewno pozycją pupunci. Zauważcie, że moje biodra są przesunięte do przodu, a nogi pracują w jednej linii z tyłkiem. Teoretycznie poprawia to przekazywanie mocy na pedały.

Inaczej prezentuje się też rama. Wyglada jakby podczas produkcji ktoś nadepnął na miękką jeszcze formę a na koniec przyklepał to jeszcze deską. Mało tu krągłości a więcej płaskich elementów. Wszystko jest podporządkowane aerodynamice. Nawet lokalizacja hamulców.

W skrócie. Rower TT jest niewygodny. Nie skręca, nie hamuje, ale zapiernicza. Zatem po co coś takiego? Na zawody, albo do bicia rekordów jazdy na czas. Pedałowanie w pozycji jak na spowiedzi daje od kilometra do trzech przewagi podczas każdej godziny pedałowania. Dlatego fajnie go mieć, ale tylko jeśli kręci Cię triathlon, albo time trial, albo samotne treningi na czas. W innych warunkach się nie sprawdzi, bo mnóstwo tu ograniczeń i niestety wad. Dlatego najczęściej trzeba mieć 2 rowery.

Najważniejsze jednak to czuć pociąg do roweru typu TT. Ja o takim marzyłem z dobre dwa lata i wiedziałem, że prędzej czy później będę mieć taki w swoim garażu. Jako uzupełnienie treningów, jako maszyna do zadań specjalnych, która daje mi strasznie dużo radochy z szybkiej jazdy i która doskonale sprawdzi się podczas startów. Tylko niech skończy się ten cholerny lockdown i moja przymusowa izolacja.

Prawie.PRO Made in Poland

(3) 100,00 2500,00 
-18%
(15) 279,00 

Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 279,00 

?
(7) 89,99 
?
(41) 299,99 
?
(1) 49,99 
-12%
Koniec serii
(8) 499,00 
?
(63) 89,99 
?

YouTube Prawie.PROWszystie filmy

Poznaj kolekcję Prawie.PRO

Przeczytaj również:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *