Wiele osób będzie mówiło że coś jest czegoś brakuje. Bo to subiektywne zestawienie. Moje Top 7 najwspanialszych tras do których żywię uczucia. Albo takie, które mnie sporo nauczyły. Sporo z nich jest mniej oczywistych, ale to dlatego, bo jestem introwertykiem. 

 

 

(198) 389,99 
?
Druga para -9%
(88) 149,99 
?
Brak w magazynie
(76) 94,90 
Druga para -9%
Druga para -9%
Z dedykacją
(124) 389,99 
?

 

 

Moim numerem jeden będą i są Gassy. To taka miejscowość pomiędzy Warszawą a Górą Kalwarią

Mimo, że już tu nie mieszkam to zawsze będę tęsknić za trasą Warszawa Pl. Vogla – Góra Kalwaria. Wspaniałe 60 kilometrów, które latem można zrobić nawet zaczynając o 19 i zdążyć wrócić przed zachodem słońca.

Tutaj zaczynałem. 

Mnóstwo prostych i coraz bardziej gładkich asfaltów. Mały ruch. Ciągły, nieprzerwany peleton kolarzy szosowych. Chyba największe zagęszczenie na kilometr trasy. Tutaj nie trzeba ani pompki ani dętki. Wystarczy zatrzymać się na poboczu, żeby już po 2 minutach ktoś się zapytał czy czegoś nam nie trzeba.

Super kawiarnia wzdłuż wału w połowie drogi do Góry Kalwarii w której także kolarskie miejscówki. Kawa, lody, Ciastki, sklep szosowy, serwis ad hoc.

Niesamowicie płasko, całą trasę można przejechać na jednym przełożeniu. Idealna miejscówka na treningi TT. 

Gassy tęsknię.

Gliwice i okolice.

Kiedyś tutaj w ogóle nie było kolarzy. Przez ostatnie lata szosa w tym miejscu stała się modna. Prócz asfaltów w okolicach Czekanowa wszędzie jest naprawdę super infrastruktura. 

Uwielbiam pętle przez Pyskowice, Dzierżno, Bojszów, Rachowice, Sośnicowice, Żernica.

Super jest też w weekend zwiedzać okolice Rud, Rybnika czy Raciborza. Wiele tras prowadzi przez Lasy Raciborskie. Wiem, że to być może sentyment, ale naprawdę uwielbiam tutaj jeździć, także w mniejszym gronie na rowerze TT. Miejscami ruch może być większy, ale kierowcy na Śląsku są przyzwyczajeni i nie spotkałem się tutaj z agresją

Lubelskie

Ja pikole jakie tutaj są równe asfalty. Odkryłem ten region za sprawą zawodów Piękny Wschód gdzie można pojechać 270 albo ponad 500 km z przerwami na siku i jedzenie.

Moim zdaniem to niedoceniona przez kolarzy miejscówka. Nie widać tutaj typowej rowerowej turystyki. Kierowcy uprzejmi.

Dlatego tym bardziej się cieszę, że startuje i kończy tutaj jeden z najpiękniejszych ultramaratonów kolarskich. Jedno z najpiękniejszych kółek także dorzucam do paczki z plikami GPX na prawie.pro.

Do tego ruch tutaj weekendami jest naprawdę niewielki. Województwo sporo zainwestowało w wymianę nawierzchni. Naprawdę wiele kilometrów tutaj przebiega po stole. Byłem i jestem po prostu w szoku. Tym bardziej, że znalazłem tutaj polski ewenement. Asfaltowe, szerokie ścieżki rowerowe po których da się jeździć na szosie. Ktoś z zarządu dróg musi być tutaj albo rolkarzem, albo kolarzem!

Świetokrzyskie 

Najlepsze góry dla początkujących. Dlaczego? Bo nie ma tutaj długich stromych podjazdów. Zdarzają się szarpnięcia, ale są one krótkie i rzadko przekraczają 8 procent. Można przyjechać w sobotę rano walnąć 75 km i 1100 metrów przewyższenia na trasie Kielce Masłów – Święty Krzyż. Dla ambitnych 140 km i 1800 metrów przewyższenia robiąc pętle ze wszystkimi najpiękniejszymi podjazdami. Do tego bardzo fajne asfalty, dużo bocznych dróg bez wielu samochodów. Mało sklepów po drodze. Warto zabrać dwa bidony i żelki. 

Podkarpacie

Też moim zdaniem jest niedoceniane. Przez ostatnie lata tutaj powstało tyle nowych asfaltów. Pole, pole, dzikie pole. Jeden traktor na godzinę, ale droga wyremontowana. Strasznie spodobała mi się przedbieszczadzka pętla – Dukla, Rymanów, Komańcza, Wola Niżna. Na niektórych podjazdach można się zdziwić, ale przewyższenia nie powodują aż takich mdłości. 

Oczywiście moja trasa to nie jedyna. W tym regionie de facto gdzie się nie ruszysz na rowerze to jest naprawdę super. No i do tego ten weekendowy spokój, który może być podchwytliwy. Niech nie zdziwią Was długie kilometry bez stacji i otwartych sklepów. 

Beskid Sądecki

Mniej popularne niż choćby Tatry, ale jest tutaj dużo spokojniej. Mniej turystów, samochodów a i nie brakuje podjazdów, które bardzo weryfikują człowieka.

Wrzucam 3 ulubione trasy po których śmigam także podczas swoich obozów. Wola Krogulecka, Przehyba, Brzyna, Obidza i Wielki Lipnik. Niesamowite okolice uczące pokory. Naprawdę niekiedy lepiej ulokować się w okolicach Starego i Nowego Sącza niż pchać się na przykład do zatłoczonego Zakopanego. 

Stąd też można wpaść na Velo Dunajec (którego nie Lubie że względu na ogromny ruch), albo przejechać na słowacką stronę i zrobić pętlę zahaczając na przykład o 3 korony. U naszego południowego sąsiada uwaga na kierowców.

Pętla Wokół Tatr

No to jest klasyk nad klasyki. Jednak trasa ma kilkanaście wariantów. Ja wybieram wersję 200 km i 2800 przewyższenia. Polecam zaczynać kręcenie latem bladym świtem od południa, bo zaczna się od wszystkiego co najgorsze. Huty, Chochołów, Gubałówka, Bukowina na Głodówkę z zaciągami na 15%. Na deser długo ciągnące się Strbske Pleso. Na koniec zostaje 60 km samego zjazdu. Non stop w dół aż do Liptowskiego Mikulaszu. To jest do zrobienia w jeden dzień pod warunkiem, że jesz i pijesz na trasie. Ja złapałem tutaj największą bombę życia. Aż nie miałem siły już zjeżdżać. Ciężko mi było trzymać kierownicę. Jednak taka jest cena satysfakcji i zupełnie nowych doświadczeń.

No i to w tej porcji tyle.

Jestem bardzo ciekaw Waszych propozycji, które możecie wrzucać w komentarzach. Być może kiedyś dogram drugą część. 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *