Często jesteśmy skłonni do przesady. Ja najbardziej. Moje początki w sporcie to zero wiedzy i mnóstwo złych inwestycji w elektronikę i aplikacje. Dziś dzielę się swoimi doświadczeniami, wymienię wszystko co miałem i mam oraz podzielę to na kategorie: niezbędne, fajne, ale zbędne oraz defraudacja.

Lista wszystkich gadżetów

Licznik rowerowy czy telefon?

Odpowiedź jest tutaj niesamowicie prosta. Jeśli zabierasz się w trasy 40 minutowe 3 razy w tygodniu to telefon z odpaloną aplikacją Strava wystarczy w zupełności. Wszystko rozgrywa się o czas pracy na baterii. Ile smarfon wytrzyma na odpalonym ekranie wraz z GPSem i podpiętymi czujnikami po BT?
Telefon jest niepraktyczny jeśli mamy zadane na przykład długie treningi, które najlepiej byłoby sobie jeszcze zsynchronizować z training peaks. Komputery rowerowe mają jeszcze tę zaletę, że obsługują łączność z sensorami ANT+. Przez co niektóre pulsometry, mierniki mocy albo kadencji mogą stać się nieme w połączeniu z telefonem.

Komputer albo jak to się mówi też nawigacja rowerowa to bardzo wyspecjalizowany sprzęt zrobiony z myślą wyłącznie o jeździe na rowerze oraz rejestracją tras w połączeniu z GPSem. Tradycyjne liczniki magnetyczne nie synchronizują się też z platformami online typu Strava. Brak wówczas też archiwum danych co umożliwia nie tylko pochwalenie się wszystkim znajomym, ale także analizę. Również tę wsteczną.

Ile trzeba wydać na licznik smart z GPS z ant plus? U Pana Chińczyka można i za 196 zł kupić no name, który będzie działać. Jednak jakość będzie bardzo dyskusyjna. Optymalnym wyborem moim zdaniem jest komputerek pomiędzy 800 a 1000 zł. Wszystko co ponad to nie poprawia jakości pomiarów. Powyżej tej granicy nie zyskujemy dodatkowych niezawodności. Rozmiar i cena komputera rowerowego przekłada się na większy wyświetlacz, więcej danych na ekranie, dłuższy czas pracy na baterii, ale to wszystko. Oprogramowanie jest to samo. Jak w przypadku mojego Garmina, często niedopracowane.
(wideo jak się zgubiłem)

Nie można też porównywać nawigacji za 2000 zł do smartfona za 2000 zł. To nie będzie tak samo responsywne. Ekran nie będzie tak samo doskonały. Ograniczenia sprzętowe są wprowadzane ze względu na energooszczędność. Stąd słaby procesor, stąd niska rozdzielczość. Choć w przyszłości wierzę, że uda się skonstruować ekran OLED, który przy tym samym poborze energii dostarczy o wiele lepsze wrażenia wizualne. Ale? Czy to w ogóle w takim sprzęcie jest istotne?

Ogółem czy komputer na rower jest potrzebny? Moim zdaniem niezbędny. Jednak błędem moim zdaniem był zakup 1040 Solar. Spokojnie wystarczyłby mi o połowę tańszy Edge, a za różnicę w cenie mogłem sobie kupić choćby karnet na fizjoterapię.

Prawie.PRO Poleca

(170) 389,99 
?
Druga para -9%
-11%
(67) Original price was: 89,99 zł.Current price is: 79,99 zł.

Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 79,99 

?
Druga para -9%
(66) 149,99 
?
Z dedykacją
Druga para -9%
(66) 89,99 
?
(67) 43,99 
?
-10%
Druga para -9%
(54) Original price was: 49,99 zł.Current price is: 44,99 zł.

Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 44,99 

?
(106) 389,99 
?
(43) 129,99 
?
(76) 149,99 
?
(65) 366,99 
?
PRO
(58) 558,50 
?
(7) 0,00 
?
(5) 0,00 
?
-34%
Koniec serii
Brak w magazynie
(29) Original price was: 89,99 zł.Current price is: 59,00 zł.

Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 89,99 

(47) 299,99 
?

Zegarek czy smartwatch

Numerem dwa jest zegarek sportowy. Teraz to większość osób chce mierzyć swoje kroki, sen, zapotrzebowanie energetyczne czy tętno po treningu. Niektórym zegarek sluży także jako licznik rowerowy. Mały, ale radzi sobie tak samo dobrze jak 8 razy większy komputerek.
Moim zdaniem warto kupić sobie coś takiego gdy np. chcemy się aktywne odchudzać. Albo prócz roweru jeszcze biegamy, pływamy, łazimy czy gramy w ping ponga. Przez całą dobę jesteśmy monitorowani, motywowani do ruchu oraz otrzymujemy precyzyjne informacje na temat zużytych kalorii. Mi zegarek bardzo pomógł i pomaga trzymać się w ryzach. Tym bardziej, że uprawiam nie tylko kolarstwo i zależy mi na spójności wszystkich danych, które są magazynowane w jednej aplikacji.
Przy tej okazji powstaje pewna wątpliwość. Lepszy będzie typowo sportowy Garmin, Suunto, Polar, a może jakieś Xaiomi, Apple Watch lub Samsung? Robiłem już ten test i doszedłem do wniosku, że smarwatch nigdy nie będzie pełnoprawnym zegarkiem sportowym i zegarek sportowy nie stanie się smartwatchem. Zakupione przeze mnie niby sportowe jabłko okazało się zbyt uproszczone. Brakuje mi wielu funkcji, które posiada dwa a czasem i cztery razy tańszy zegarek sportowy, o czasie pracy na baterii nie wspominając. Moim zdaniem lepiej kupić Garmina za 600 zł niż ekscytować się amoledowym ekranem za 4000. Uległem po prostu gadżeciastwu i marketingowemu bełkotowi kompletnie niepotrzebne inwestując w tak ekscentryczny zegarek.

Pulsometr BT/Ant+

Można jeździć na rowerze, biegać a nawet pływać bez pulsometru piersiowego.
Jednak po czasie możemy żałować, że nie mamy historycznych danych dotyczących rozwoju wydolności czy przesunięcia progu mleczanowego.
Można posiłkować się też wbudowanym pulsometrem w zegarku, pod warunkiem, że godzimy się na pewne niedoskonałości pomiaru. Większość nadgarstkowych pulsometrów wariuje, zwłaszcza w wyższych strefach tętna podczas intensywnej jazdy, biegania, zawsze wtedy gdy leje się dużo potu. Przez to ciężko o wiarygodny pomiar naszej wydolności czy zużytej energii. Ja pasek tętna mam na sobie praktycznie zawsze. Na rowerze, trenażerze, podczas biegania i pływania. To ogółem proste urządzenie, które można kupić za około 100 zł. Bardziej zaawansowane, pełniące rolę foodpoda oraz z wewnętrznym magazynem danych to już ponad 400 zł. Te najbardziej zaawansowane przydzają się triathlonistom, pływakom i biegaczom. Wszystkim, którzy robią coś więcej, niż tylko rekreacja na rowerze. Warto patrzeć w parametry techniczne i zwrócić uwagę na dodatkowe funkcje, bo być może niepotrzebnie dopłacamy do czegoś co jest nam kompletnie niepotrzebne, albo w drugą stronę – wydamy pieniądze na pulsometr, który okaże się po pół roku ,że nie ma np. bluetootha i nie chce rozmawiać z komputerem bez dodatkowego dongla.

Pomiar kadencji

Niedorogie i bardzo pomocne na codzień dla wszystkich rowerzystów. Zdecydowanie zbyt późno kupiłem sobie ten czujnik. Kosztuje od 50 do 300 zł i mówi z jaką prędkością kręcimy korbą. Polecam zwłaszcza początkującym, którzy chcą wytrenować u siebie podświadome kręcenie z prędkością 90-100 obrotów na minutę. Po co? By być szybszym, bardziej efektywnym, mniej obolałym i móc jechać zdecydowanie dalej.
Pomiar rytmu przyda się też kiedy często jeździmy w górach
Kadencja działa na niemal wszystkich komputerkach rowerowych i zegarkach sportowych, choć oficjalnie na Apple Watch będzie dostępny od września.

Pomiar mocy

To temat na książkę. W skrócie – czujnik mocy mówi ile siły wkładamy w korbę, łańcuch albo pedały. To najbardziej obiektywna wartość mówiąca o naszej formie. Prędkość i tętno jest zawsze względne. Bo jednego dnia wieje wiatr, bo jest pod górkę, z górki, bo jest gorąco albo zimno. Pomiar mocy zawsze mówi ile wkładasz wysiłku w rower bez względu na warunki. Pozwala przestać być niewolnikiem średnich prędkości. Daje najbardziej wiarygodne dane dotyczące zużytej energii. Obiektywnie ocenia rozwój formy, współczynnik FTP. Pozwala przeprowadzić bardzo zaawansowane treningi interwałowe jak również ocenić zmęczenie oraz czas potrzebny na regeneracje.

Koszt? Od około 1500 za sensor wbudowany w ramię korby, do około 4000-5000 zł za pedały z pomiarem dwustronnym.
Jednak czy jest to niezbędna inwestycja? Nie. Moc przydatna jest wtedy, gdy mamy trenera, który rozpisuje nam zadania w oparciu o strefy funkcjonalnej mocy progowej. Albo gdy sporo jeździmy w górach, albo bierzemy udział w zawodach. Lub gdy chcemy otrzymywać bardziej wiarygodne wskazania dotyczące stanu regeneracji czy zapotrzebowania energetycznego. No i wreszcie czy kupić pomiar dwustronny czy mono? Dwustronny kupiłbym tylko w sytuacji kiedy jedną z nóg podejrzewamy o dysproporcję. Na przykład po poważniejszej kontuzji.

Trenażer

To urządzenie będące bardzo wysoko na mojej liście potrzeb. Mógłbym nie mieć mocy, kadencji, nawet zegarka, ale miałbym trenażer. Nie znam też nikogo, kto kupił interaktywny maszynę do zimowego wytopu i by tego żałował. Trenażer to dla mnie gwarancja bycia tak samo aktywnym przez cały okrągły rok. Walka że złym samopoczuciem, regresem kondycji oraz oszczędność czasu w okresie od listopada do marca. Ważne, aby nie kupować najtańszych trenażerów, które są głośne, nie współpracują ze swiftem oraz są źródłem frustracji. Im więcej interaktywności, tym więcej codziennej motywacji do treningów bez patrzenia w gołą ścianę. Nagrywałem już o tym kilka filmów i podcastów – oszczędność mści się a ostatecznie i tak zdecydujemy się na sprzęt interaktywny.
Po drugie trenażery za więcej niż 1000 zł mają już wbudowaną kadencję, moc oraz mogą samoczynnie odwzorowywać nachylenie.
Po trzecie – kupić trenażer z rolką pod tylne koło czy takie, które nie go nie potrzebuje. Obojętne, i tak w pewnym momencie przesiądziesz się na sprzęt, który potrzebuje tylko samej kasety do działania.

A no i powiem bardzo ważne zdanie, które zaoszczędzi wiele komentarzy. Tak wiem, nie ma złej pogody są tylko mało męscy zawodnicy w rurkach.

Elektroniczne przerzutki

W obu rowerach mam elektrykę.
Ale moim zdaniem to na wyrost. Di2 nie sprawia, że jesteś szybszy. To typowy gadżet sprawiający, że zmiana biegów jest przyjemniejsza, bardziej ergonomiczna. Mówię to po 40 000 km, dochodząc do wniosku, że najwiekszy sens ma to w rowerze czasowym. Dlaczego? Bo operowanie biegami i półbiegami na lemondkach na zawodach jest nieco uciążliwe. Tak to mam tylko dwa przyciski – szybciej – wolniej.
Jakie są jeszcze korzyści? Mniej skomplikowana regulacja, tryb automatyczny przedniej przerzutki, nieco szybsza zmiana przełożeń. Brak linek i pancerzy, sterowanie garminem z pozycji klamkomanetek i kompletna niezawodność zarówno w Sramie jak i Shimano.

Wady? Cena. Moim zdaniem praktycznie nieopłacalne jest samodzielne tuningowanie roweru na system elektryczny. Jeśli się decydować to tylko przy okazji zakupu nowego roweru, bo wówczas różnica pomiędzy klasycznym napędem a elektyką nie jest aż tak dużya I właściwie tylko dlatego ja się zdcydowałem na Di2 w szosie.

Waga

Moim zdaniem super zakupem jest elektroniczna waga synchronizująca się z telefonem oraz innymi platformami. Orientacyjne pomiary tkanki tłuszczowej czy wody,- nawet jeśli niedokładne dają duuuużo motywacji do trzymania się w ryzach. Zwłaszcza w połączeniu na przykład z aplikacją my fitness pall.

I skoro zahaczyłem o ten temat, aplikacje.

Strava Premium

Totalnie niepotrzebna gdy nie planujemy tras przy użyciu tego narzędzia oraz nie korzystamy z segmentów live. Brak zaawansowanych danych dotyczacych poziomu zmęczenia i wytrenowania oraz agregacji innych danych zdrowotnych poza aktywnościami. Tak, mam premium, ale tylko po aby rysować kursy i udostępniać je innym.

Zwift

Jak dla mnie pozycja obowiązkowa. Ból lepiej się znosi w wirutalnej krainie. Nic tak nie motywuje jak wspólne wyścigi online w czasie rzeczywistym. Odsyłam do kilkunastu filmów na temat tej platformy.
Przypomnę tylko, że zdecydowanie lepiej podpiąć kartę na stronie a nie na przykład przez Apple. Dobrze też mieć darmowe konto walutowe aby nie płącić prowizji dla banku. Warto też pamiętać aby zawiesić członkostwo na lato a zaoszczędzoną kasę przeznaczyć na rzeczy o których powiem na końcu wideo.

Trainingpeaks

Tylko gdy trenujesz bardzo intensywnie, chcesz samodzielnie układać zaawansowane plany lub śledzić bardzo precyzyjnie aktualny poziom zmęczenia czy wytrenowania. W innym przypadku 100 zł miesięcznie jest wyrzucaniem kasy w błoto. De facto niemal te same funkcjonalności za darmo mają użytkownicy dowolnego urządzenia Garmin. Co ważne darmowa wersja umożliwia współpracę z trenerem i synchronizowanie dwukierunkowe zarówno protokołów jak i aktywności.

My Fitness Pal

Zaoszczędzoną kasę na innych appkach można wydać na dziennik jedzeniowo-wagowy premium.
Najlepsza inwestycja dla odchudzających się. To pamiętnik dziennik z gigantyczną bazą produktów. Wpisujesz wszystko co jesz i pijesz. Aplikacja bierze pod uwagę wszystkie aktywności i prowadzi dzień po dniu za rączkę trzymając deficyt energetyczny. Ja mam tę aplikację od momentu zejścia z 93 do 78 kg. Miesięcznie potwornie droga, rocznie tania. Ja osobiście nie znam prostszego sposobu na trzymanie michy i dodatkowego kopa do codziennych treningów

Na chwilę wracamy jeszcze do elektroniki

 

Bieżnia

Mam ją dlatego, bo dostałem kupon do decathlonu.
Czasami gdy chcę zrobić szybką zakładkę rower-bieganie tak jest mi prościej. Zwłaszcza zimą. Nie musze się ubierać. Odpalam Zwifta i lecę 5 km. Sensowną bieżnię można kupić za około 2000 zł w Decathlonie. Wymaga ona sporo miejsca, chyba, że jest składana na kółkach jak moja. Jest też głośna bez względu na maty wygłuszające. Cichy sprzęt to wydatek około 8 000 zł, choć i to nie gwarantuje rozejmu z sąsiadami.
Maszyneria z górnej półki jest interaktywna i sama symuluje ukształtowanie terenu, jest bardziej płynna oraz zdolna do szybszej pracy.
Polecam tylko tak leniwym jak ja lub triathlonistom.

Wiatrak do trenażera

Wiem, brzmi jak żart. Wszyscy się ze mnie śmiali, jednak to moim zdaniem doskonała inwestycja. Wie o tym każdy, kto zimą robi na trenażerze mocne interwały. Od tego czasu nie marznę i na zmianę i nie przegrzewam się. Mówię całkowicie poważnie – jest to jedna z moich lepszych inwestycji, choć jak o tym opowiadam niewtajemniczonym to się opluwają ze śmiechu.

Obiecałem na końcu tabelkę wraz z subiektywnym, szczerym podziałem na gadżety ważne, mało ważne oraz totalnie nietrafione. Można ją pobrać też klikając w link w opisie.

Elektronika to tylko jeden z rozdziałów inwestycji. No bo co z rowerem, ubraniem czy komponentami mechanicznymi? Tutaj powiem to co jest moim zdaniem bardzo bardzo ważne. Numerem jeden dla nas powinien być przede wszystkim rower. Taki, który będzie nam dawać po prostu radość. Kosztem gorszej elektroniki lub jej braki w wielu przypadkach zainwestowałbym w o klasę lepszą ramę czy też koła. Dopiero potem w fitting i trenażer. Z tego co zostanie myślałbym o całej całej reszcie.

Dla kazdego z nas skala wydatów i budżet będzie wyglądać kompetnie inaczej. Nie warto przy tej okazji oglądać sie na innych. To wszystko ma nam dawać ucieczkę, radość, szczęście. Sprawiać, że następnego dnia będzie nam się chciało jeszcze bardziej wstać z łóżka. Będziemy mieć nowy, kolejny sens. A marka, klasa, wygląd. To już jest kompletnie nieważne, bo w życiu najważniejsze są rzeczy, których nie widać.

Prawie.PRO Made in Poland

(66) 89,99 
?
(18) 389,99 
?
PRO
(36) 395,59 
?
(76) 149,99 
?
Druga para -9%
(65) 366,99 
?
Druga para -9%
Z dedykacją
Druga para -9%

YouTube Prawie.PROWszystie filmy

Poznaj kolekcję Prawie.PRO

Przeczytaj również:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *