Na wstępie powiem, że posługuję się licznymi uproszeniami i skrótami myślowymi. 

W razie wątpliwości skontaktuj się z trenerem lub farmaceutą. 

Jako homo sapiens jesteśmy stworzeni do ruchu. Gro chorób cywilizacyjnych wynika z siedzącego trybu życia. Organizm nie ma pojęcia co robić z jedzeniem więc odkłada tłuszcz. Serce i układ krwionośny nie kuma co to znaczy wysokie obroty. Mięśnie tracą swoje najważniejsze funkcje. Nadmiar masy sprawia, że wysiadają stawy i sukcesywnie stajesz się kaleką dla której dobiegnięcie do przystanku autobusowego to ryzyko. Do tego zanika Twoja uroda. Rośnie frustracja i głęboko skryte kompleksy.

Nie, nie wyczytałem o tym. Ja taki byłem. Przebudziłem się i mnóstwo osób, które znam też przeszły przez ten etap trwale zmieniając swoje nawyki. Stając się aktywnym. Spora część z nas wybrała na nowej drodze rower. Dlatego dziś opowiem co się z Tobą stanie gdy zaczniesz jeździć, ale tak na serio. Nie na tydzień.

W trakcie pierwszej przejażdżki na rowerze pouszkadzasz się. Tak naprawdę mięśnie, które muszą się przyzwyczaić do ruchu. To jak z zardzewiałą śrubą. Odkręcenie jest bolesne. Tak samo jak boleć będzie tyłek, krocze. Im dłużej nie jeździłeś(aś) tym bardziej. Nie chodzi tylko o otarcia. Za sprawą wysokiej masy ograniczone będzie krązenie w okolicach intymnych. Stąd drętwienie, mrowienie i pieczenie. Do tego także zwiększony ucisk na kanały nerwowe i same nerwy. Usytuowane nie tylko na tyłku, ale też na dłoniach. Ciało musi się zaadoptować. I nie uda się to pierwszego ani drugiego dnia. Do tego wszystkiego jeszcze potwornie sapiesz, tętno jest kosmiczne, leje się z Ciebie. Nie umiesz gadać, zamiast tego jęczysz. To też normalne. Twój organizm jest w totalnym szoku. 

Następnego dnia wchodzisz na wagę i dochodzisz do wniosku, że nic się nie zmieniło. Beznadziejne to kolarstwo. Tyle walki o to, żeby wstać z łóżka, bo totalnie wszędzie masz zakwasy po wczorajszym i nic? Ani grama różnicy? To tak nie działa. 

Aha – nogi bolą nie od zakwaszenia ich, tylko mikrourazów. Jak boli to znaczy, że stajesz się szybszy a dzień wcześniej trening był uczciwy.

Trzeciego dnia planujesz przejechać 10 kilometrów i trwa to wieku. Jednak idzie to lepiej niż podczas swojego debiutu. Zabierasz trochę więcej wody i mniej szokują Cię wskazania pulsometru. 160 uderzeń czy 200 nie świadczy o zbliżającym się zawale.

Po pierwszym tygodniu zauważasz pierwszą zmianę. Nogi stają się jakby grubsze. Kurde, ten rower to chyba zły pomysł. Bo na wadze jest kilo więcej, dalej wszystko boli jak cholera, a do tego spodnie zamiast być luźne w udach i tyłku, stają się jeszcze bardziej obcisłe.

Pocieszę Cię, że to normalne. Na początku nabiera się sporo wody. Te płyny są potrzebne Twoim mięśniom do przeprowadzenia grubszych porządków w swojej strukturze. 

Po dwóch tygodniach pojawia się kolejne zrezygnowanie. Jeździsz dwa razy w tygodniu na rowerze po 10 kilometrów a tego tłuszczu nie ubywa. Mięśnie się nie uwidaczniają. 

No cóż. Pora na kolejny etap jakim jest uświadomienie sobie, że w odchudzaniu ruch jest tylko wspomagaczem. 70% sukcesu dokonuje się w biedronce wkładając rzeczy do koszyka. Ile przyjmujesz dziennie kcal? A ile zużywasz? Bez względu na rower powinieneś mieć ujemny bilans energii. Codziennie troszkę nie dojadać. Bez tego żadna dieta nie pomoże, a i 100 kilometrów dziennie nic nie da. Chudniesz tylko wtedy kiedy jesteś poważnie chory, albo zachowujesz ujemny bilans kalorii. Energię z pożywienia przycina się redukująć głównie węglowodany i tłuszcze. Czytając informacje na opakowaniach i stale licząc. 

Mija trzeci tydzień i zauważasz, że w dni kiedy jeździsz na rowerze jakby lepiej się zasypia. Zegarek sportowy wysyła informacje, że spadło Twoje tętno spoczynkowe. To rewelacyjna informacja. Pierwsza oznaka zwiększonej wydolności. Organizm działa tak samo, ale serce nie musi tak cały czas napieprzać. To jakby w silniku założyć nowy filtr powietrza po wielu latach. 

Po czwartym tygodniu jazdy na rowerze i dwóch tygodniach zwracania uwagi na węglowodany i tłuszcze dostrzegasz, że waga wreszcie ruszyła. Fizycznie nie widzisz różnicy, ale cyfry bardziej sprzyjająco spoglądają na Ciebie.

Dlatego w pierwszą miesięcznicę jazdy na rowerze masz wrażenie, że złapałeś(aś) wiatr w żagle. Pora zmienić trasę. Z tej 10 kilometrowej na 12 kilometrową. Sapania też jakby mniej. Nogi wydają się świeższe i tyłek boli dopiero po 30 minutach a nie 15.

Po 6 tygodniach kupujesz sobie pasek. Każdy skłon sprawia, że tyłek masz na wierzchu. Trochę widać zmiany na twarzy. Nie widać, że schudłeś, ale ktoś Ci mówi, że wyglądasz trochę inaczej.

W tym samym czasie poznajesz gościa co jeździ o podobnych godzinach co Ty. Żałujesz tej znajomości. Po raz pierwszy robisz 25 kilometrów i umierasz. Następnego dnia czujesz się jak pierwszego.

Po 1.5 miesiąca dochodzisz do wniosku, że rower fajnie jest robić 3 dni w tygodniu. Dostajesz powiadomienie z zegarka, że jakieś tam Vo2Max wzrosło i nie jest już szarym polu. W pracy czujesz się bardziej energiczny. Rzadziej masz ochoty na drzemki. Dziwne, że mniej rzeczy Cię wkurza i stresuje. Więcej problemów masz w dupie. 

Po 8 tygodniach kupujesz nowy komplet na rower. Rozmiar mniejszy. Jesteś w cholerę dumny(a), bo wczoraj pykło 30 km zrobione na raz. Nogi dalej bolą, tyłek szczypie. Mimo bólu masz mniejszą ochotę na słodycze, bo szkoda Ci zajadać to co poszło w pedały razem z litrem potu.

Właśnie mijają 3 miesiące. Już się nie śmiejesz z gości w lycrze. W pasku leci kolejna dziurka. Znajomi, którzy nie widzieli Ciebie przez ostatni kwartał mówią, że schudłeś. Widać to zwłaszcza na twarzy i rękach. Na brzucholu trochę mniej. Ten jeszcze wystaje, choć guziki nie cisną tak bardzo w pępek jak kiedyś.

Po 13 tygodniu dochodzisz do wniosku, że będziesz jeździć w soboty i niedziele po 30 km a w tygodniu kiedy masz mniej czasu walniesz dwa szybsze treningi na czas. Wtedy też pierwszy raz z 10 kilometrów wpada średnia 30 km/h. Wiesz, że patrzenie na średnią jest głupie, ale to tak cholernie cieszy. Nawet nie przeszkadza Ci to, że ledwo widzisz na oczy przez ten cholerny pot. To też pierwszy raz kiedy nie możesz zasnąć z nadmiaru emocji.

Po 4 miesiącach i u progu jesieni zauważasz, że mniej w Tobie przymulenia aurą. Podczas wieczornej kąpieli zauważasz kiełkujące mięśnie na nogach. Zniknął już ten obrzęk towarzyszący Tobie po niemal każdej jeździe. Nie dostrzegasz z kolei tego, że bardzo wyszczuplały Twoje ramiona i twarz. Ta stała się bardziej pociągła. 

Po tych 16 tygodniach całe Twoje otoczenie mówi, że widać różnice. Osoby, które przez ten czas Cię nie widziały są bardzo zdziwione. Odpowiadasz, że to zasługa liczenia kalorii i produkcji deficytu 500 kcal na dobę wspomaganego rowerem. Opowiadasz jak to mniej jest tego wina, piwek, słodycze czasami jesz, ale to od święta. Gadasz nudne banały jak to warzywa są zajebiste i najgorsza jest przetworzona żywność. 

Po 5 miesiącu mówisz sobie, że cały Twój organizm inaczej pracuje. Tętno podczas snu spadło niesamowicie. Wcześniej średnia to było 67, teraz ledwie 55. Nawet byłeś się przebiec 500 metrów i się nie udusiłeś. Możesz wreszcie wejść na drugie piętro bez ryzyka przepocenia koszuli i marynarki. Z resztą szkoda by jej było, bo wszystkie koszule masz nowe. Niewiele ich jeszcze, bo to są tak zwane przejściowe. 

I będąc w sklepie z ciuchami naszła Cię taka refleksja – jak ja mogłem być tak otyłym. Dokładnie ta sama myśl się pojawiła jak niosłeś zgrzewkę wody. Cięzka w cholerę. I pomysleć, że niespełna pół roku temu ja cały czas wszędzie chodziłem ze zgrzewką. Pfu. Jakie chodziłem. Przecież ja unikałem chodzenia, bo cięzko się chodziło non stop z zgrzewką. 

Dlatego mniej irytuje to, że miejsc pod sklepem nie było i musiałem zaparkować na bezludziu. Tak w ogóle to ludzie i żona mniej mnie irytuje. Nawet jak mi powiedziała, że teraz to jestem podobny do tego gościa z którym brała ślub. Ona niby żartuje, ale tak naprawdę to się cieszy, bo mniejsze jest teraz ryzyko, że w razie wojny nie będzie jak uciekać. Z tego względu cieszy się też, że chcesz kupić trenażer, żeby jeździć zimą także po pracy.

Pogadaliście nieco dłużej, ustaliliście wspólnie, że nadal bedziecie robić mądre zakupy. Mniejsze a częściej. Dzieci też troszkę ograniczyły przetworzone rzeczy. Dogadujecie się też co do lokalizacji trenażera, bo miejsca w domu mało. Jednak udało się wypracować kompromis. Jesteście mądrym małżeństwem i wiecie jak codzienny ruch jest ważny, by cieszyć się sobą dłużej. 

Po roku 50 kilometrów nie jest żadnym wydarzeniem. Kurde, dalej trochę widać brzuch, nawet pomimo tego, że Twoje policzki są jakby zapadnięte a nogi jak struny. To się zdarza. Jedni więcej zbierają masy w nogach, inni na tyłku, kto inny ma jego ogromne rezerwuaty w trzewiach. To trudne, aby go do końca wypalić, acz możliwe. Wystarczy dalej się ruszać i wciąż nie wracać do starych nawyków. Robisz to dla wyglądu, ale przede wszystkim samopoczucia i swojego nowego marzenia. Jest nim poprawienie swojego czasu na pobliskiej górce. Wiesz, że jeśli stracisz te 4 kg to dostaniesz jakby dodatkowy bonus do lokaty. Bo zdajesz sobie już sprawe z tego, że nie liczy się tylko mięsień ale też stosunek jego mocy do masy. Dlatego regularnie trenujesz, rozwijając swoją wydolność poprzez czasami bardzo ciężkie interwały. Jednocześnie mając świadomość tego, że waga to druga połowa sukcesu. Aha i własnie odebrałeś wyniki z labolatorium. Spadły Ci leukocyty, które cały czas miałeś przekroczone. Cholesterol i cukier na czczo też wreszcie mieści się w normie.

Tak mijają dwa lata. Nie jesteś terrorystą w biedronce i wiesz, zę wszystko jest dla ludzi. Od wielkiego dzwona można coś chlapnąć, przegryźć chipsem i jeszcze zadzwonić po zapiekanki. Tak, żeby tylko nie zapomnieć smaku. Dziś świętujemy nowy pułap tlenowy, który z 37 wzrósł na 52. Pożegnałeś też bezsenność a wszystkie stare ciuchy przekazałeś na rzecz potrzebujących. Kurde, dziwne, ale nawet buty okazały się za duże. Zauważasz tak dziwne rzeczy jak choćby fakt, że fotel w Twoim nowym samochodzie się tak szybko nie zużywa. Z resztą mniej jeździsz. Mniej też wydajesz na zakupy. Spożywcze. Bo wszelkie nadwyżki przeznaczasz na ciuchy kolarskie i gadżety. Tyle dobrze, że żona to akceptuje, bo się cieszy z Twojej pasji i nowego Ty. Z resztą ona stwierdziła, że chciałaby też spróbować, abyście mogli więcej czasu razem spędzać. Tak bez przesady, jednak miło będzie jej poznać Twoich nowych znajomych z roweru i raz na weekend zrobić z Wami małą rundkę. 

Jesteś nowym człowiekiem. Fizycznie ale i mentalnie. Mniej w Tobie frustracji, wiecznego zmęczenia i stresu. Nie trąbisz już na rowerzystów! Czasami wracasz do starych zdjęć, których nienawidziłeś. Teraz robisz to tylko po to, aby się uśmiechnąć pod nosem. Już wiesz, że nigdy nie wrócisz do poprzedniego stanu do którego doprowadziłeś się poprzez nieświadomość,  wyniesione z domu niezdrowe nawyki, wiedząć, że u podstaw wszystkiego jest ruch. Całe szczęscie, że kupiłeś ten cholerny rower.

A ja dziękuję za to, że jesteście ze mną. Mam nadzieję, że ta dziwna forma komukolwiek pomoże ruszyć tyłek zamiast narzekać jak jestem gruby, brzydki i bez formy. 

Prawie.PRO Made in Poland

(2) 399,59 
?
(2) 349,99 
?
(92) 149,99 
?
(52) 139,59 
?
(12) 89,99 
?
(9) 0,00 
?
(8) 449,50 
?
(7) 597,59 
?
(92) 49,59 
?
(9) 395,59 
?
(13) 89,99 
?
Druga para -9%

YouTube Prawie.PROWszystie filmy

Przeczytaj również: