Leszek Prawie.PRO
Leszek Prawie.PRO
Sport jako forma oderwania się od wszystkiego i czasem wszystkich (41)
Loading
/

Wbrew pozorom jestem introwertykiem. Potrzebuję czasem wyłączyć się. To swego rodzaju medytacja trwająca 2 lub 3 dni. Najczęściej wtedy, kiedy czuję się „przebodźcowany”, zmęczony psychicznie i pod stałą presją oczekiwań. Wówczas biorę rower, buty i kajak, wsiadam do samochodu i jadę tam, gdzie będę sam. Robiąc to na co mam ochotę w otoczeniu nicości.

Jeśli ten podcast okazał się dla Ciebie przydatny, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/

 Cześć.

Tutaj Leszek.

Śledzę i analizuję statystyki. To jest takie moje hobby, nie tylko na You Tubie, ale także, na tych wszystkich platformach streamingowych, na których mnie słuchacie, i cieszę się niesamowicie, z tego, że ktokolwiek chce mieć ze mną, tą werbalną, jednokierunkową, co prawda, ale łączność. Gdybyście chcieli do mnie na pisać, to odsyłam do Facebooka albo do Instagrama, tam naprawdę staram się, mieć kontakt ze wszystkimi, którzy chcą mieć kontakt ze mną.

Niemniej, biję się w pierś. Przez dwa tygodnie nie byłem tutaj obecny, ale staram się nadrabiać te wszystkie zaległości, które wygenerowałem w trakcie swoich wyjazdów, a byłem w trzech miejscach. Miałem okazję być na zawodach w Chełmży, tj. niedaleko Torunia i Bydgoszczy, z których jestem bardzo zadowolony, i na których nie działo się nic, co dla mnie, byłoby ciężkie do opowiadania. Możecie sobie zobaczyć relację z ostatniego triathlonu na moim YT. W wodzie poszło gładko, choć na początku łatwo nie było, ale to i tak nic w porównaniu z tym, jak bardzo bałem się wody w Elblągu. Być może to jest po części spowodowane tym, że łatwiej startuje mi się w miejscach, które znam.

Chyba mamy tak w wielu różnych przestrzeniach naszego życia, że generalnie to, co jest nam znane, jest mniej straszne. Drugi raz jest mniej bolesny od tego pierwszego a piąty, być może, będzie już dla niektórych, rutyną. Tak było troszeczkę w tym roku właśnie w Chełmży. Miałem okazję poprawić tam swój czas, dzięki temu, że się nie zatrzymywałem w wodzie na zastanawianie się. Dzięki temu też, że mam teraz rower typowo triathlonowy, nie startuję już na szosie, dzięki czemu, ta moja średnia prędkość jest o 1-2 km/h większa, ale z tego niesamowicie się cieszę, że choć powtarzam, od kiedy zmądrzałem, że sprzęt nie jest najważniejszy. W ogóle sprzęt nie jest ważny. Najważniejsze jest: uprawiać sport z myślą taką, że dzięki niemu stajemy się szczęśliwi. To nie jest nasze utrapienie ani kolejny obowiązek, ani nałóg, który nie daje nam w pełni poczuć szczęścia w swoim życiu.

Ja jestem szczęśliwy, jak jestem na mecie i dla mnie to jest ukoronowanie całej mojej pasji i całej mojej miłości do kolarstwa, do biegania, trochę też do pływania. Do tego, że generalnie, ze wszystkimi trudnościami zaczniemy walczyć, to bardzo często okaże się, że wcale nie jest tak ciężko, jak nam się wydawało.  To jest dla mnie fantastyczne, że z perspektywy ostatnich 4 – 5 lat, wielokrotnie miałem okazję sobie udowodnić, to, że jeżeli człowiek się uprze i będzie konsekwentnie dążyć do czegoś, to gdzieś tam znajdzie się nagroda za to wszystko.

Oprócz zawodów, miałem okazję też, pomedytować sobie, trzy albo cztery dni, na Śląsku w samotności. Powiem szczerze, że czasem tak muszę, ponieważ „przebodźcowuję się”. Nie jestem też, do końca, psychicznie zdrowym człowiekiem – mówię to z całą stanowczością i z całą powagą. Ja czasami mam wrażenie, że jest we mnie trochę autyzmu i czasami muszę schować się gdzieś w cieniu, pobyć w samotności, robić to, co lubię najbardziej w otoczeniu, które jest dla mnie najbardziej przyjazne i tam nie robić nic lub właśnie tam skoncentrować się na kilku treningach, które będą przygotowywały mnie do ważnego, dla mnie startu. I właśnie tak było przed Chełmżą, że przez te trzy dni postanowiłem zamknąć się i po prostu, popływać sobie na kajaku albo popływać sobie w pław, pojeździć na rowerze, tak jak lubię, takimi drogami, które tylko dla mnie są sentymentalne, przede wszystkim się nie spieszyć – to jest dla mnie bardzo istotne. Przez cały czas oduczam się tego pośpiechu. Tego typu „medytacje” dają mi możliwość naładowania akumulatorów, ponieważ ten pośpiech, różnego rodzaju bodźce, często sprawiają, że nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, że jesteśmy tym wszystkim zmęczeni. Przez cały czas, gdzieś głęboko zakorzeniona w podświadomości presja, nakazuje nam gnać do przodu. Wiem gdzie, ale wiem, że musimy się pospieszyć. Właśnie, tego się przez cały czas uczę.

W ten sposób sport zmienia moje podejście do wszystkiego. Gdyby nieodkrycie sportu, być może nie miałbym tak wielu możliwości, o których Wam opowiadam. Na pewno nie miałbym tak wielu możliwości.

Chciałem Wam przypomnieć, że jestem wychowankiem korporacji. Pracowałem w korporacji przez 13 lat, w różnych korporacjach, ale w tym samym rytmie. Przez 13 lat nie mogłem się spóźnić do pracy ani minuty. Nie jest to możliwe, żebym się spóźnił, chociaż, rzeczywiście czasami zdarzało mi się zaspać, ale było to bardzo nieprzyjemne w skutkach. Przez te 13 lat miałem okazję nabyć takiego nawyku, że ja, codziennie rano muszę się spieszyć, albo codziennie, każdego dnia o każdej pełnej godzinie muszę sprawdzać, czy jestem punktualny, o tej pełnej. Stąd też, tak denerwuje mnie to, że ja samego siebie przyłapuję na tym, że niepotrzebnie wybiegam, za bardzo w przyszłość; w domyśle: samemu sobie nadając niepotrzebnie szybkie tempo. Tego się uczę, tego wyluzowania za sprawą sportu. Podczas zawodów, owszem, spieszę się. Na mocnych treningach spieszę się, ale to są jedyne miejsca i ten pośpiech daje mi szczerą radość, ale poza tym, staram się żyć wolno. Jeżeli wyruszam do krainy swojej osobistej medytacji, i idę na rower, wychodząc z założenia, że się nie będę spieszyć. Staję w każdym jednym miejscu, w którym mam na to ochotę i stoję tak długo, jak nie skończy mi się kawa. To jest fantastyczne i o to walczyłem. Bardzo długo o to walczyłem, z czego przez połowę czasu, nawet nie zdawałem sobie sprawy, że takie właśnie jest moje marzenie.

Ktoś może pomyśleć, że to jest utopijne. Wiadomo, że całe życie nie może tak wyglądać. Są jeszcze obowiązki, jest praca, z czegoś trzeba żyć, trzeba być odpowiedzialnym za swoje życie i innych, i nie można się w zupełności wyluzować, bo przegięcie w drugą stronę jest równie niebezpieczne, co nadgorliwa obowiązkowość czy też pracoholizm. Nie mniej, jak tylko macie możliwość, fajnie jest wziąć rower, buty do biegania albo kupić kajak i pojechać gdzieś zupełnie samemu i odciąć się do wszystkiego. To jest naprawdę super.

Dzisiaj chciałem Was właśnie zarazić tym pomysłem na samego siebie, zwłaszcza, jeżeli przeszłość, wobec Was, nie była zbyt łaskawa, bo to jest tak, że dosyć często my dziś spłacamy długi za błędy, które popełniliśmy dekadę temu. Tak samo jest w moim przypadku. Przez to, że zbyt intensywnie żyłem 10 lat temu, dziś potrzebuję tego, żeby być nieco wolniejszym niż inni. Przez to jestem, być może, bardziej wrażliwy niż inni, na niektóre rzeczy, które dla innych nie są problemami. To tytułem przemyśleń.

Niemniej, jestem już w pracy, nadrabiam zaległości, także te ciuchowe. Jutro szykuje się kolejna sesja nowości w sklepie i mam nadzieję, że najbliższe miesiące będą dla nas wszystkich łaskawe. Przede mną jeszcze dwa ostatnie starty, do których też staram się mentalnie i fizycznie przygotowywać, ale wierzę, że będzie dobrze.

Cześć.

Prawie.PRO Made in Poland

YouTube Prawie.PROWszystie filmy

Leszek Prawie.PRO
Leszek Prawie.PRO
Sport jako forma oderwania się od wszystkiego i czasem wszystkich (41)
Loading
/

Poznaj kolekcję Prawie.PRO

Przeczytaj również:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *