Dzisiaj zabieram Was na Piękny Wschód. Na wyjątkowe 260 km. Do Parczewa. Po raz ostatni. 

Włodek Oberda przechodzi na zasłużoną emeryturę i zdecydował, że to ostatnia Jego impreza. Nawet nie wiedziałem jak bardzo cenię tego Człowieka. Jaka stoi za nim historia. 

Startuje tu dopiero trzeci raz. Mimo to się jakoś nie stresuje. Może minimalnie. Tym, że ma być maksymalnie 10-12 stopni. Stąd przygotowałem bardzo dużo ciuchów. 

Na mecie dostałem nadajnik GPS + 3G. Dzieki temu organizator wie gdzie i z kim dokładnie jestem. Czy wszystko jest OK. Czas liczy się indywidualnie od gwizdka. 

Do zrobienia na czas 260 km i ponad 1000 metrów wzniosu na płaskiej Lubelszczyźnie. 

Kierujemy się pierwotnie na południe. Wiatr celuje nam prosto w plecy. Bez najmniejszego wysiłku jedziemy 37, 38. Można książkę czytać, albo uciąć sobie drzemkę. 

Zdjąłem nogawki i kurtkę. Dołączył do nas jeszcze Maciek. Każda osoba w zespole to wyższa prędkość. Ale też wieksza odpowiedzialność. Jazda na kole na wietrze jest wymagająca i potrzeba dużo skupienia. 

To, że teraz czuje się OK nie oznacza tego, że nie powinienem jeść. Po dwóch godzinach po śniadaniu nie ma śladu. Z kolei spalanie tłuszczu nie jest tak efektywne, aby organizm dawał radę na tym jechać bez wspomagania się żelami. I to bez względu na to czy jesteś gruby czy chudy. Przynajmniej u mnie. Im więcej w życiu bomb złapałeś, tym bardziej wiesz, że musisz jeść. Nawet gdy jest Ci niedobrze na myśl o kolejnym bananie, żelu czy haribo.

Nasza załoga jedzie to na czas, ale bez przesady. Jak ktoś chce siku, albo jeść to po prostu się zatrzymujemy, ale na krótko, by się nie wychłodzić. 

A jedziemy wolno, bo pojawiły się dwa problemy. Wiatr i wniesienia. 1200 metrów na takim dystansie nie oznacza jakiś niesamowitych wspinaczek. Jednak jest wiele miejsc, gdzie trzeba z przodu zmienić zębatkę na małą. To jest takie 3-5 procent. Nie ma dramatu, ale to jest ten moment, kiedy można przegrać z samym sobą. Jeśli te pierwsze zmarszczki jechać siłowo, patrząc tylko na prędkość to po godzinie albo dwóch takiego szarpania można się totalnie wypruć z sił. Obserwuj tętno a jak masz pomiar, to moc. Dlatego warto pracować biegami, patrzeć na resztę drużyny i nie zmuszać nikogo do przekraczania progu, bo to dopiero 110 kilometr z bocznym wiatrem, który zaraz po kolejnym punkcie kontrolnym zamieni się w czołowy. Zgodnie z sugestią nawigacji usłyszymy Kieruj się na Północ.

A póki co Żółkiewka. Tutaj 12 kresek, organizator razem z samorządem zrobił tutaj checkpoint z pieczątkami, które trzeba zbierać do specjalnej książeczki. Do tego jest bufet. Uzupełnia się tutaj wodę, batony, żele, kawę i każdy może liczyć też na coś ciepłego. 

Na zawodach unikam mięsa, dlatego jem samą kaszę i zapijam kawą. 

Co roku na trasie 250 i 500 km zmienia się trasa. Nie tylko dla urozmaicenia, ale też z konieczności. Ta edycja nie miała szczęścia. Przez remonty trzeba było wbić się na naprawdę złej jakości drogi. Tak dziurawe, że nawet nie było jak nagrywać. Nie było jak trzymać koła. Jednak to nie jest lubelska norma. Tutaj nie brakuje infrastruktury. To po prostu niefart.

Do tego okropnie zimny wiatr i podjazdy. W nogach już 1000 metrów przewyższenia. Szczęście mamy jednak do pogody. Wyobraź sobie co by było jakby lało przy 8 stopniach. Dla mnie wówczas byłoby to nie do przejechania. 

Przy tej pogodzie od 170 km krajobraz zamienił się na bajkowy. Dywan pod kołami, a wokół dywan z soczystej zieleni. Wreszcie można wrócić do zmianowej jazdy na kole i oszczędzać siły na końcówkę chroniąc się przed czołowym wiatrem za plecami innych. Jednak każde wyjście na zmianę było ciężkie. To jest też tak, że człowiek chce jak najszybciej dotrzeć do kolejnego punktu i przestaje zwracać uwagę na moc jaką wkłada na walkę z powietrzem. 

   

I cały czas sobie mówię – kurde, ja się zaczynam czuć zmęczony, a to nawet nie połowa tego, co mają do zrobienia ludzie na 500setce.

To już Cyców. 195 kilometr i kolejna pieczątka do książeczki. Pozdrawiam nauczycieli tej szkoły, którzy zamiast odpoczywać w weekend zajmują się kolarzami.

Jak teraz patrzę, moje tępe spojrzenie jest wszystkomówiące.

Ta przerwa niewiele mi dała. Za mało w tym roku jem na trasie. Za dużo kofeiny, za mało węgli. Jak mnie łapie bomba, to najbardziej cierpią te moje 3 dendryty w mózgu. Odpala mi się odrealnienie. Już parę razy mi się zdarzało. Wydawało mi się, że to lękowe, a to spadek cukru. 

Po tym przystanku i jeszcze jednym żelu jakoś zacząłem bardziej kontaktować. 

Mogłem dać wreszcie jakąś zmianę. 

Ostatnie kilometry już robi się jakoś inaczej. Czujesz już ten koniec. Zaczynasz też czuć zimno, ale szkoda Ci czasu na zakładanie nogawek. Założyłem tylko na szybko cienką kurtkę na zimny wiatr – 8 st. I cały czas myślę o tych, którzy są dopiero w połowie, a nie jak ja – na mecie. 

Tego nie robi się w moim przypadku na czas. Brutto to jest 10 godzin, netto 8. Można jechać szybciej, nie robić przerw. Ale z drugiej strony nie chce mi się stresować. I tak wiem, że nie jestem stworzony do długich dystansów. Kurde, ale do krótkich też się nie nadaje… Nieważne. Ważna jest zabawa, a inne podejście niekiedy bywa niezdrowe. Tym bardziej w zespole. Solo to już inna dyscyplina i kompletnie innego rodzaju wysiłek. Dlatego naprawdę szacun dla ultrasów i solistów. To trzeba miec nie tylko nogę, ale przede wszystkim głowę. Tym bardziej na tak dziurawych fragmentach, przy takim wietrze, po zmroku mogąc liczyć tylko na siebie.

Jak powiedział Włodek Oberda to ostani Piękny Wschód w swojej dziesięcioletniej historii. To przykre, ale dla mnie w pełni zrozumiałe. Organizacja takiej imprezy to jest taki ogrom czasu i pieniędzy, że naprawdę mało kto jest w stanie sobie to wyobrazić. Dlatego za coś takiego biorą się tylko ludzie z ogromnym sercem do sportu i do ludzi. Bo trudno tutaj o motywację finansową a czasami nawet samą ludzką wdzięczność. 

Ja jestem wdzięczny za brak kontuzji, szlifów i defektów na trasie. Jednocześnie ogromnie podziwiam każdego, kto podjął się tego wyzwania. Bez względu na wybrany dystans. Bez względu na klasę sprzętu czy też wagę. Spotkałem na drodze mnóstwo bohaterów, którzy porzucili kanapę na rzecz walki o swoje marzenia. 

Dziękuję także Tobie, moim Widzom, dziękując za wsparcie poprzez mój sklep i za wszystkie słowa, które otrzymałem i otrzymuję. 

 

Prawie.PRO Made in Poland

PRO
(2) 799,99 
?
(9) 399,59 
?
Druga para -9%
(80) 49,99 
?
Idealne także na trenażer
(8) 429,00 
?
(26) 199,50 
?
(13) 50,00 
?
(8) 399,59 
?
(35) Zakres cen: od 85,99 zł do 119,40 zł
?
(20) 199,99 
?
(10) 359,99 
?
(22) 399,59 
?
(46) 389,99 
?

YouTube Prawie.PROWszystie filmy

Przeczytaj również: