Po około 33 000 km w tych kołach i trzech latach podjąłem spontaniczną decyzję o zmianie roweru.

Choć w tym rowerze niewiele zostało po tym czasie. Wymieniona była korba, przednia przerzutka, rama, kierownica, sztyca, 6 łańcuchów, 3 kasety i 2 suporty i komplet tarcz. Tak naprawdę z pierwowzoru zostały klamki, zaciski, koła i tylna przerzutka. Ten rower służyć może i drugie albo trzecie tyle przy odpowiedniej jakości serwisu.

No to po co zmieniać. Mogę Was okłamać i powiedzieć, że to względy pragmatyczne. Bo nowa maszyna w barwach Lidl Trek jest tak samo aero przy górskiej sylwetce, mniej będzie miotać nią na boki i będzie prawdopodobnie komfortowa. Mogę też nie kłamać i przyznać, że to fanaberia, bo raz się żyje. Bo kryzys w branży i ceny w tym roku dokonują korekty. Bo marki dopłacają do finansowania. Potem człowiek sobie racjonalizuje, no bo jak sprzedasz starą maszynę, trochę dołożysz, mniej będziesz jadł, trochę więcej popracujesz to w sumie finansowo nie poczujesz. Tak, to cały ja. I życze wszystkim takich rozkmin do końca życia.

Na szczęście humor mi się poprawia w towarzystwie Maćka z Krakowskiego Tomaru. Mojego guru mechaniki.

I tutaj ten film właściwie mógłby się skończyć. Gdyby nie fakt, że po przesiadce miałem wrażenie, że coś jest nie tak. Rower jeździ jak marzenie. Jest wyraźnie lżejszy, bardziej narwany, sztywny a jednocześnie o wiele bardziej komfortowy na nierównościach.

Jednak jakby jakby za duży? Sztyca wepchnięta jest na maksa w komin. Siodło na maksa do przodu a siedzę za daleko? Niemożliwe, wszystko liczyłem, w dodatku wg. konfiguratora Treka jestem idealnie pośrodku rozmiaru L. Okazało się, że jestem kompletnym idiotą, a długość mojej pozycji podczas fittingu była liczona od szczytu siodła, które jest o 3 cm krótsze od pozostałych. W dodatku L to teraz w Treku nie jest rama 56, tylko 58. Byłem strasznie rozczarowany swoją głupotą. To tak jakby kupić wymarzone auto w którym jest tak nisko poprowadzona linia dachu, że musisz być zgarbiony. Albo buty do biegania za tysiaka w których drętwieją palce.

I tutaj powtórzę to jeszcze raz – takich problemów sobie i Wam życzę do końca życia.

Na upartego da się to uratować. Inną kierownicą, inną sztycą. Jednak najlepszym rozwiązaniem jest to najgorsze.

Spróbować to odkręcić wymieniając ramę na rozmiar ML. Rozłożyć w drobny mak cały rower i złożyć jeszcze raz. I od razu przy okazji ją okleić, żeby mieć już święty spokój na najbliższe kilka lat. Mam nadzieję, bo nigdy nie wiadomo co w życiu się wydarzy.

Ekipa z Krakowskiego RS Bike stanęąl na głowie, żeby to ogatnąć w dwa dni przed moim wyjazdem na Prawie.PRO Tour do Rytra. I udało się.

Tak, teraz to jest dobrze dopasowany rower. To chyba jest tak, że jeżdżąc cały czas w tej samej pozycji od 7 lat, ciało czuje każdy jeden centymetr. To nie jest kwestia wyłącznie komfortu, ale też zmniejszenie ryzyka potencjalnych kontuzji.

Do tego jest bardzo ważna dla mnie lekcja – nie zamawiaj roweru przez internet. Najpierw idź i przetestuj daną geometrię. Lenistwo nie popłaca, szkoda nerwów i czasu.

To jest moment kiedy zaczynam się cieszyć z nowego roweru i mogę doceniać to co daje ta konstrukcja. Mozna się śmiać z 500 gramów oszczędności, ale to w górach i na sprintach czuć. Tak samo jak lepsze pochłanianie nierówności. To po części zasługa tego lewitującego komina, a po cześci chudego tylnego trójkąta. Do tego też mega wygodna kierownica.

To nie jest tak, że to w zauważalny sposób pracuje, albo się wygna. Tu chodzi bardziej o pochłanianie wibracji. Jakby mieć tę jedną atmosferę mniej w kołach.

Ta rama to też kompromis pomiędzy szosą aero a górską. Wreszcie nie boję sie puścić kierownicy na wietrze. Tutaj też jest troszkę inny kąt główki ramy przez to maszyna nie jest aż tak nerwowa. BH z kołami 55 miało tę wadę, że na zjazdach wymagało 400% koncentracji… Swój poprzedni rower kupiłem też mieszkając w Warszawie, sporadycznie wybierając się w góry. Dziś będąc rezydentem Małopolski tych przewyższeń jest znacznie więcej a Madone SLR 7 o wiele lepiej sprawdza się na południu. To jest właśnie ten kompromis pomiędzy aero, masą i pewnością prowadzenia.

Reszta to design. Malowanie. Detale, bo ten rower i tak sam nie pojedzie. Nie jest szybszy. Znaczy jest. Pewnie o jakieś 40 sekund na 40 km. Tyle, że ja jestem prawie pro a nie pro.

Z tego też względu nie pokusiłem się na wyższy model na SRAMie albo Dura Ace. Ultegra w zupełności jest wystarczająca i nie będzie też ekstremalnie droga w utrzymaniu.

Tak naprawdę rower to tylko narzędzie do realizacji pasji. Bardzo ważne by ją mieć, ważne by maszyna dawała radość, motywowała do trwania w zdrowym trybie życia fizycznego i psychicznego. Marka, kolor, osprzęt tak naprawdę kwestia drugorzędna. Wszystko to o czym tutaj gadamy jest drugorzędne. Bo mamy co jeść, bo mamy w miarę zdrową głowę, nogi i ręce. Bo mamy siebie. Ja Ciebie. Każdego z moich Widzów, bez których nie byłoby to możliwe. Za to dziękuję z całego serca.

Prawie.PRO Made in Poland

(63) 399,59 
?
(52) 139,59 
?
(34) 15,99 
?
(8) 399,59 
?
(7) 119,99 
?
Druga para -9%
PRO
(2) 799,99 
?
(35) 49,59 
?
(1) 399,59 
?
(5) 85,99 
?
(46) 389,99 
?

YouTube Prawie.PROWszystie filmy

Przeczytaj również: