Jeden dzień. Trzy „treningi”. Rower, pływanie, bieganie. Prawie Triathlon

Jeśli to wideo było dla Ciebie przydatne, a chcesz wesprzeć moją działalność to zapraszam do mojego sklepu na https://www.prawie.pro oraz Instagram: https://www.instagram.com/prawie_pro/

Zapraszam do mojego wideo, w którym będzie o moim (nie) typowym dniu treningowym.

Dzisiaj troszeczkę vlogowo – jest weekend – jest trening, i to zbliżony do startu w triathlonie. Od razu muszę przyznać, że czasami mi się nie chce, czasami muszę się delikatnie zmusić, mimo, że na Stravie, w cyferkach, wygląda to jakby moja motywacja nigdy nie gasła. Dlatego w samochodzie wożę cały zestaw triathlonowy, więc praktycznie w każdym momencie mogę uprawiać pływanie, bieganie a nawet kolarstwo, bo rower też mam na wyposażeniu.

I z tym całym majdanem udałem się nad Jeziorko Czerniakowskie, gdzie potrenowałem pływanie open water, którego strasznie się boję. Trenują tutaj również inni triathloniści, dlatego widok gościa w piance, czepku i z bojką nie robi większej sensacji. No to chlup.

A po wyjściu na ląd? Nie było tak źle, ale i tak powinienem częściej tutaj przychodzić żeby lepiej oswajać z wodą tak ciało jak i umysł. Po pływaniu – bieg, tym razem strefa zmian jest w samochodzie. Po biegu – rower.

Wszystkie trzy dyscypliny zaliczone. Taki trening ma na celu przyzwyczajenie mięśni do różnego rodzaju wysiłku następującego po sobie w krótkim czasie – tak jak w trakcie zawodów. Gdybym jeszcze tylko nie dopadł się do żarełka, mógłbym po takim zestawie stracić nawet 0,5 kg masy a zadziałoby się tak, gdybym był na redukcji, a ponieważ nie jestem, staram się, aby bilans kaloryczny wychodził na zero.

Mimo, iż jeszcze rano mi się nie chciało, teraz czuję ogromną satysfakcję z jakościowego treningu oraz tego, że udało mi się zmusić do działania i nie poddałem się lenistwu. Reasumując, nie warto się zastanawiać nad tym, czy nam się chce tylko bezrefleksyjnie zacząć działać, a potem już pójdzie z górki.

Na koniec bardzo Wam dziękuję za wsparcie i Wasze zakupy w moim sklepie, dzięki któremu jeszcze nie umarłem z głodu.

Dużo więcej w wideo, do którego obejrzenia serdecznie zapraszam.